Pasja, piękne zapachowe świece i charty …
2020-04-26
W sekcji „Ludzie i pasja” pragniemy dzielić się z Wami historiami osób, które podobnie jak my, idą przez życie prowadzeni olfaktoryczną pasją. Chcemy przybliżać Wam sylwetki twórców, odsłaniać kulisy powstawania ich marek i zapachów oraz odkrywać różne ciekawe zdarzenia z ich życia, które doprowadziły do tego, że są teraz dokładnie w tym, a nie w innym miejscu. Rozpoczynamy dosyć niespodziewanie nie od perfum lecz od świec zapachowych a dzisiejszym bohaterem w szczerym i inspirującym wywiadzie jest Sebastian Flak – twórca rzemieślniczej marki GREYHOUND CANDLE – znanej z dążenia do doskonałości każdej oferowanej świecy. Zapraszamy do lektury!
Pamiętasz, kiedy zaczęło się Twoje zainteresowanie zapachami?
Sebastian Flak: Już w dzieciństwie kochałem zapach marmurów w kościele, drewna i kadzideł. Moja fascynacja zapachami sięga więc daleko wstecz. Później, już w dorosłym życiu, przez lata pracowałem w obszarze visual merchandising, w którym dużą uwagę przykłada się nie tylko do ekspozycji w sklepach czy budowania witryn, ale także do zapachów właśnie. Pewnie wiele osób wie, że takie marki jak np. Massimo Dutti mają swój specyficzny zapach w salonach. Ale sprawa nie dotyczy tylko marek z branży mody. Choćby niektóre marki spożywcze rozpylają w swoich sklepach zapach świeżego pieczywa. Kto z nas nie lubi tego zapachu? Potrafi on wywołać mnóstwo pozytywnych skojarzeń, ale i od razu podsycić apetyt. Wrócę jednak do świata mody, bo to z nim byłem bardzo długo związany. W pewnym momencie stało się tak, że zacząłem wyjeżdżać do Paryża czy Mediolanu i odwiedzać showroomy: Gucci, Bottega Veneta, Lanvi i wielu innych. Wszędzie unosiły się cudowne zapachy, co tylko rozbudzało moją fascynację tym tematem. Najbardziej żywo wspominam jednak wizytę w paryskim showroomie Ricka Owensa. Dominował tam zapach, który chyba na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Zupełnie unikatowy, intensywny, inspirowany włosiem konia, dopasowany do tematyki ówczesnej kolekcji. Gdy pomyślę o zapachach, które najbardziej zapadły mi w pamięć, zapachach przywiezionych z podróży, od razu przenoszę się również do Bazyliki Świętego Piotra na Watykanie. Przez jakiś czas mieszkałem w Rzymie i bardzo często przychodziłem do bazyliki, by na chwilę zostawić obok tętniące życiem miasto. Kiedyś można było tam o wiele łatwiej wejść, bez przechodzenia przez bramki. Nigdy nie zapomnę tej woni chłodnego kamienia, przenikającej powietrze atmosfery spokoju, dostojeństwa, poczucia łączności z poprzednimi pokoleniami. Zawsze marzyłem, by odtworzyć ten zapach.
Teraz za sprawą GREYHOUND CANDLE masz taką możliwość…
Sebastian Flak: Tak, kończę pracę nad tym zapachem i w tym momencie mogę już ogłosić, że będzie dostępny jesienią.
Sebastian przy pracy – żaden z elementów nie jest dziełem przypadku.
Nie możemy się już doczekać! A skoro jesteśmy już przy Watykanie – skąd pomysł, by tak wiele zapachów świec nawiązywało właśnie do duchowości?
Sebastian Flak: Szczerze mówiąc, nie miałem zamiaru aż tak mocno odwoływać się do duchowości. Jednak, kiedy zacząłem tworzyć zapachy, okazało się, że ostatecznie większość z nich jest dość „ciężkich” i dużo inspiracji płynie właśnie z nawiązań do duchowości. Chyba podświadomie tak je dobierałem – może ma to związek z jednym z epizodów mojego życia, gdy byłem w zakonie (śmiech). I choć to historia sprzed wielu lat, duchowość do tej pory jest dla mnie bardzo ważna, choć pewnie myślę o niej już w trochę inny sposób. Myślę, że to właśnie dlatego kolekcja Spirituality liczy sobie najwięcej zapachów. Jednak docelowo chcę rozszerzać każdą z kolekcji, a więc również The World czy For Women. Niedługo pojawią się też świece Classic – z lżejszymi, mniej skomplikowanymi zapachami, idealne do korzystania na co dzień. Mam też pomysły na kolejne kolekcje.
Pomysłów jak zawsze Tobie nie brakuje! Jednakże to, co najbardziej poruszyło nas gdy pierwszy raz pokazałeś nam efekty swojej pracy to wyraźne nawiązania do tradycji – nie tylko w historiach zapachów, ale również tym, że wyraźnie stawiasz na pracę ludzkich rąk. Jednocześnie w GREYHOUND CANDLE jest też miejsce na nowoczesny design i technologię. Jaka jest Twoja recepta na uzyskanie synergii między przeszłością a teraźniejszością przy świadomym tworzeniu marki?
Sebastian Flak: Jakoś przeważnie w moim życiu dzieje się tak, że jeśli ułożę sobie w głowie bardzo sprecyzowany plan, później w życiu twórczym nie do końca się on sprawdza. To raczej codzienne wybory same pokazują mi, który kierunek jest najlepszy – po prostu ufam swojej intuicji i przede wszystkim: swojej wrażliwości estetycznej. Najpierw chciałem stworzyć markę dość nowoczesną, ale w trakcie pracy nad GREYHOUND CANDLE zacząłem jeszcze bardziej doceniać wyjątkowość tradycji, dziedzictwo europejskich manufaktur, w których większość produktów była wykonywana ręcznie. Ten kierunek po prostu mnie kręci, czuję wielki szacunek dla doświadczenia ludzi, którzy dedykowali lata pracy na doskonalenie się w rzemiośle, kształtowali w sobie pewną cierpliwość, pieczołowitość, kunszt, oddanie. Dlatego bardzo zależy mi, aby jak najwięcej elementów świec mojej marki było wykonywanych ręcznie. Jakość takich rzeczy przeważnie przewyższa znacznie jakość tych otrzymywanych w ramach seryjnej produkcji. Dla przykładu skupmy się może na moich pudełkach. Wykonywane są ręcznie przez małą, polską firmę. Ale to jednocześnie firma z olbrzymim doświadczeniem, która tworzyła pudełka nawet dla takich gigantów jak Chanel! Jakość tych pudełek przewyższa znacznie jakość opakowań wielu prestiżowych firm. Takiego pudełka nie chce się wyrzucić – zostanie z nami na długo, jak przedmiot o wartości kolekcjonerskiej.
Ręczne robione pudełka – artystyczne rzemiosło w pełnej krasie!
Rzeczywiście pudełka robią wrażanie, są niejako preludium do tego co w sobie skrywają. To jednak chyba dobry moment aby zapytać jak wygląda proces pracy nad świecą? Opowiesz nam o tym?
Sebastian Flak: Za cały proces tworzenia świecy odpowiadam sam. No dobrze, sporadycznie poproszę, aby moja druga połowa w czymś mi pomogła, np. w przyklejaniu naklejek. (śmiech). To nie jest tak, że mamy olejek, wosk, pojemnik, roztopimy, wlejemy, zamieszamy i wszystko gotowe. Aby świeca była bardzo dobrej jakości – a pamiętajmy, że są one robione ręcznie, więc nie mamy robotów, które wykonają za nas pracę – trzeba przyjąć, że cały proces będzie dość długi. Żeby w ogóle wypuścić jakiś zapach trzeba wziąć pod uwagę bardzo wiele czynników i podjąć różnorodne decyzje. Knotów, olejków czy wosków do wyboru jest bardzo dużo – aby knot pięknie przewodził dany zapach, świeca długo i dobrze się paliła itd., należy wszystko przemyśleć, przetestować wielokrotnie. Zdecydowanie przypomina to pracę w laboratorium Wykonuje się bardzo dużo prób. Każda ze świec musi spełniać normy unijne, powinna być bezpieczna dla zdrowia. Olejki powinny spełniać restrykcyjne normy IFRA – przed dostarczeniem do mnie przechodzą one bardzo długi proces weryfikacji. I tu dochodzimy do kolejnej kwestii: o ile sam odpowiadam za proces tworzenia świecy, o tyle konkretnych elementów potrzebnych mi do jej stworzenia dostarczają oczywiście specjaliści. W komponowaniu zapachów pomagają mi senselierzy z Grasse, światowej stolicy perfum. Szkło zamawiam w polskiej hucie z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem, a opakowania we wspominanej wytwórni. Również ilustracje towarzyszące świecom wykonywane są ręcznie metodami takimi jak gwasze, wycinanki i grattage przez polskich artystów. Więc w tym kontekście za każdą świecą stoi rzeczywiście bardzo wiele osób – dzielimy się wiedzą, pomysłami, doświadczeniem. Warto podkreślić, że od pojawienia się pierwszego pomysłu do wypuszczenia świecy na rynek mija przynajmniej kilka miesięcy. Tyle to wszystko trwa, jeśli chce się to robić dobrze.
Zachwycające ilustracje towarzyszące marce tworzą polscy artyści.
Nazwa Twojej marki i jej logo pochodzą od charta (ang. greyhound). Nie jest to przypadkowe – w wielu miejscach wspominasz, że są to Twoje ukochane psy. Czy możesz opowiedzieć jeszcze coś więcej o wyborze nazwy i symbolice logotypu?
Sebastian Flak: Tak, zdecydowanie nie jest to wybór przypadkowy. Charty pojawiły się w moim życiu wiele lat temu. Najpierw, dość niespodziewanie pojawił się Whippet, czyli chart angielski, którego adoptowałem. Nazywał się Bono. Straszny urwis poza mieszkaniem, a co ciekawe, w samym mieszkaniu zachowywał się, jakby go nie było. I uparty jak ja! (śmiech) Po tym jak odszedł Bono przypadkiem trafiłem na filmiki z chartami włoskimi – absolutnie się nimi zafascynowałem! I tak pojawił się najpierw Leo, a później Alamo. Psy zmieniły moje życie diametralnie – kiedyś bardzo dużo pracowałem, a ich pojawienie się wymusiło na mnie spokojniejszy tryb życia. To co jest jednak bardzo ciekawe to fakt, że charty to jedyna rasa, której psy nie mają własnego zapachu! Przyjmują zapach od otoczenia, osób, z którymi przebywają. Chart stal się wiec w naturalny sposób opiekunem mojej marki. Został on jednak w logo wzbogacony o skrzydła gryfa, które symbolizują dzikość, dodałem też herb – w nawiązaniu do europejskiego dziedzictwa kulturowego. Logo narysowała Anna Lubomirska, która na co dzień tworzy wspaniałą biżuterię.
Chart ze skrzydłami gryfa to nieodłączny element komunikacji marki.
Obecnie ręcznie wytwarzasz trzy kolekcje świec, którym towarzyszą bardzo ciekawe historie. Czy możesz opowiedzieć coś więcej o każdej z kolekcji?
Sebastian Flak: Te historie mocno siedzą mi w głowie – są ze mną związane, przywołują wspomnienia – np. dotyczące miejsc, w których byłem.
Zacznijmy od kolekcji FOR WOMEN. Chciałbym, aby w tej kolekcji obecne były zapachy związane z wyjątkowymi kobietami, które wpłynęły na losy świata, były dla niego ważne. Zacząłem od zapachu Miriam w nawiązaniu do Matki Boskiej, ale obecnie tworzę zapach inspirowany Kleopatrą. Ta kolekcja to także mój hołd dla tych wyjątkowych kobiet. Każda z nich o coś w swoim życiu walczyła. Tak jak teraz w Polsce – w tym momencie również w naszym kraju wiele kobiet walczy o swoje prawa. Kto wie, może stworzę też zapach honorujący polskie kobiety, w nawiązaniu do czarnych protestów.
Kolekcja The World to natomiast zbiór zapachów kojarzących mi się z miejscami, w których byłem albo które sobie wyobrażam. Jak już opowiadałem, zależało mi na odtworzeniu zapachu, który kojarzył mi się z moim pobytem w Rzymie, ale miałem ochotę cofnąć się również w bardziej odległą przeszłość. Stąd np. zapach SAFRANUM, który kojarzy mi się ze starożytnością – najbardziej znane freski przedstawiające zbiory szafranu (które swoją drogą stanowią prawdziwe wyzwanie!) znaleziono na Krecie. Jeden z nich, przedstawiający młodego mężczyznę, był bezpośrednią inspiracją do stworzenia świecy.
Wreszcie kolekcja SPIRITUALITY, o której już trochę rozmawialiśmy, jest moim wyobrażeniem na temat raju, początku, pokłonem dla życia, człowieka. Nawiązuje do różnych kultur. W kolekcji można znaleźć np. zapach RUAH, swego rodzaju wariację na temat zapachu Ducha Świętego. Nazwa jest nawiązaniem do hebrajskiego słowa oznaczającego powiew – w Starym Testamencie to właśnie ten termin odnosił się do Ducha Świętego. Ruah to subtelny podmuch wiatru w letni dzień, niosący zapach morza i przynoszący orzeźwienie, ale może być też niszczącą wszystko, co spotka na swojej drodze wichurą. Ruah jest również oddechem, tchnieniem życia, które ożywia ciało. Co ciekawe ten koncept nie jest charakterystyczny tylko dla kultury chrześcijańskiej czy judaizmu – w podobny sposób o tym świętym powiewie myślano na całym starożytnym Wschodzie, między innymi w Egipcie i Babilonie.
Cieszymy się, że o tym wspomniałeś, bo RUAH to jeden z zapachów GREYHOUND CANDLE, którego koncepcja najbardziej nas zainteresowała. A czy ty masz jakąś swoją ulubioną świecę?
Sebastian Flak: Obecnie nie. I mam nadzieje, że nie będę miał. Ten niedosyt pozwala mi na ciągłe tworzenie nowych zapachów. Już teraz mam ich sporo, a zdecydować się ostatecznie na jakiś jest nie lada wyzwaniem.
Na koniec powiedz nam jeszcze jakie największe wyzwania stoją dziś Twoim zdaniem przed autorskimi markami?
Sebastian Flak: Twórcy autorskich marek przeważnie wkładają w każdy produkt całe serce, starają się dopracować go do perfekcji. Myślę, że największym wyzwaniem jest to, by tę pracę docenił klient. Jeśli ludzie to docenią, będę szczęśliwy.
Wiedząc jak wiele serca włożyłeś w swoją markę, nie mamy wątpliwości, że tak będzie! Serdecznie dziękujemy i życzymy zatem wytrwałości w kontynuowaniu tego unikalnego projektu!
Jak pachnie konfesjonał i obecne w nim drewno od dawna wytarte z powodu klęczenia? Jaka woń jest elementem miłosnego języka na jednej z polinezyjskich wysp? Dlaczego do szafranu słabość miał zarówno Aleksander Wielki, jak i Kleopatra? Jaki zapach ma powiew wiatru utożsamiany w starożytnych kulturach z boskim tchnieniem, które ożywia ciało? Odpowiedzi na wszystkie te pytania znajdują się w przepięknych rzemieślniczych świecach marki GREYHOUND CANDLE.
Pamiętasz, kiedy zaczęło się Twoje zainteresowanie zapachami?
Sebastian Flak: Już w dzieciństwie kochałem zapach marmurów w kościele, drewna i kadzideł. Moja fascynacja zapachami sięga więc daleko wstecz. Później, już w dorosłym życiu, przez lata pracowałem w obszarze visual merchandising, w którym dużą uwagę przykłada się nie tylko do ekspozycji w sklepach czy budowania witryn, ale także do zapachów właśnie. Pewnie wiele osób wie, że takie marki jak np. Massimo Dutti mają swój specyficzny zapach w salonach. Ale sprawa nie dotyczy tylko marek z branży mody. Choćby niektóre marki spożywcze rozpylają w swoich sklepach zapach świeżego pieczywa. Kto z nas nie lubi tego zapachu? Potrafi on wywołać mnóstwo pozytywnych skojarzeń, ale i od razu podsycić apetyt. Wrócę jednak do świata mody, bo to z nim byłem bardzo długo związany. W pewnym momencie stało się tak, że zacząłem wyjeżdżać do Paryża czy Mediolanu i odwiedzać showroomy: Gucci, Bottega Veneta, Lanvi i wielu innych. Wszędzie unosiły się cudowne zapachy, co tylko rozbudzało moją fascynację tym tematem. Najbardziej żywo wspominam jednak wizytę w paryskim showroomie Ricka Owensa. Dominował tam zapach, który chyba na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Zupełnie unikatowy, intensywny, inspirowany włosiem konia, dopasowany do tematyki ówczesnej kolekcji. Gdy pomyślę o zapachach, które najbardziej zapadły mi w pamięć, zapachach przywiezionych z podróży, od razu przenoszę się również do Bazyliki Świętego Piotra na Watykanie. Przez jakiś czas mieszkałem w Rzymie i bardzo często przychodziłem do bazyliki, by na chwilę zostawić obok tętniące życiem miasto. Kiedyś można było tam o wiele łatwiej wejść, bez przechodzenia przez bramki. Nigdy nie zapomnę tej woni chłodnego kamienia, przenikającej powietrze atmosfery spokoju, dostojeństwa, poczucia łączności z poprzednimi pokoleniami. Zawsze marzyłem, by odtworzyć ten zapach.
Teraz za sprawą GREYHOUND CANDLE masz taką możliwość…
Sebastian Flak: Tak, kończę pracę nad tym zapachem i w tym momencie mogę już ogłosić, że będzie dostępny jesienią.
Sebastian przy pracy – żaden z elementów nie jest dziełem przypadku.
Nie możemy się już doczekać! A skoro jesteśmy już przy Watykanie – skąd pomysł, by tak wiele zapachów świec nawiązywało właśnie do duchowości?
Sebastian Flak: Szczerze mówiąc, nie miałem zamiaru aż tak mocno odwoływać się do duchowości. Jednak, kiedy zacząłem tworzyć zapachy, okazało się, że ostatecznie większość z nich jest dość „ciężkich” i dużo inspiracji płynie właśnie z nawiązań do duchowości. Chyba podświadomie tak je dobierałem – może ma to związek z jednym z epizodów mojego życia, gdy byłem w zakonie (śmiech). I choć to historia sprzed wielu lat, duchowość do tej pory jest dla mnie bardzo ważna, choć pewnie myślę o niej już w trochę inny sposób. Myślę, że to właśnie dlatego kolekcja Spirituality liczy sobie najwięcej zapachów. Jednak docelowo chcę rozszerzać każdą z kolekcji, a więc również The World czy For Women. Niedługo pojawią się też świece Classic – z lżejszymi, mniej skomplikowanymi zapachami, idealne do korzystania na co dzień. Mam też pomysły na kolejne kolekcje.
Pomysłów jak zawsze Tobie nie brakuje! Jednakże to, co najbardziej poruszyło nas gdy pierwszy raz pokazałeś nam efekty swojej pracy to wyraźne nawiązania do tradycji – nie tylko w historiach zapachów, ale również tym, że wyraźnie stawiasz na pracę ludzkich rąk. Jednocześnie w GREYHOUND CANDLE jest też miejsce na nowoczesny design i technologię. Jaka jest Twoja recepta na uzyskanie synergii między przeszłością a teraźniejszością przy świadomym tworzeniu marki?
Sebastian Flak: Jakoś przeważnie w moim życiu dzieje się tak, że jeśli ułożę sobie w głowie bardzo sprecyzowany plan, później w życiu twórczym nie do końca się on sprawdza. To raczej codzienne wybory same pokazują mi, który kierunek jest najlepszy – po prostu ufam swojej intuicji i przede wszystkim: swojej wrażliwości estetycznej. Najpierw chciałem stworzyć markę dość nowoczesną, ale w trakcie pracy nad GREYHOUND CANDLE zacząłem jeszcze bardziej doceniać wyjątkowość tradycji, dziedzictwo europejskich manufaktur, w których większość produktów była wykonywana ręcznie. Ten kierunek po prostu mnie kręci, czuję wielki szacunek dla doświadczenia ludzi, którzy dedykowali lata pracy na doskonalenie się w rzemiośle, kształtowali w sobie pewną cierpliwość, pieczołowitość, kunszt, oddanie. Dlatego bardzo zależy mi, aby jak najwięcej elementów świec mojej marki było wykonywanych ręcznie. Jakość takich rzeczy przeważnie przewyższa znacznie jakość tych otrzymywanych w ramach seryjnej produkcji. Dla przykładu skupmy się może na moich pudełkach. Wykonywane są ręcznie przez małą, polską firmę. Ale to jednocześnie firma z olbrzymim doświadczeniem, która tworzyła pudełka nawet dla takich gigantów jak Chanel! Jakość tych pudełek przewyższa znacznie jakość opakowań wielu prestiżowych firm. Takiego pudełka nie chce się wyrzucić – zostanie z nami na długo, jak przedmiot o wartości kolekcjonerskiej.
Ręczne robione pudełka – artystyczne rzemiosło w pełnej krasie!
Rzeczywiście pudełka robią wrażanie, są niejako preludium do tego co w sobie skrywają. To jednak chyba dobry moment aby zapytać jak wygląda proces pracy nad świecą? Opowiesz nam o tym?
Sebastian Flak: Za cały proces tworzenia świecy odpowiadam sam. No dobrze, sporadycznie poproszę, aby moja druga połowa w czymś mi pomogła, np. w przyklejaniu naklejek. (śmiech). To nie jest tak, że mamy olejek, wosk, pojemnik, roztopimy, wlejemy, zamieszamy i wszystko gotowe. Aby świeca była bardzo dobrej jakości – a pamiętajmy, że są one robione ręcznie, więc nie mamy robotów, które wykonają za nas pracę – trzeba przyjąć, że cały proces będzie dość długi. Żeby w ogóle wypuścić jakiś zapach trzeba wziąć pod uwagę bardzo wiele czynników i podjąć różnorodne decyzje. Knotów, olejków czy wosków do wyboru jest bardzo dużo – aby knot pięknie przewodził dany zapach, świeca długo i dobrze się paliła itd., należy wszystko przemyśleć, przetestować wielokrotnie. Zdecydowanie przypomina to pracę w laboratorium Wykonuje się bardzo dużo prób. Każda ze świec musi spełniać normy unijne, powinna być bezpieczna dla zdrowia. Olejki powinny spełniać restrykcyjne normy IFRA – przed dostarczeniem do mnie przechodzą one bardzo długi proces weryfikacji. I tu dochodzimy do kolejnej kwestii: o ile sam odpowiadam za proces tworzenia świecy, o tyle konkretnych elementów potrzebnych mi do jej stworzenia dostarczają oczywiście specjaliści. W komponowaniu zapachów pomagają mi senselierzy z Grasse, światowej stolicy perfum. Szkło zamawiam w polskiej hucie z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem, a opakowania we wspominanej wytwórni. Również ilustracje towarzyszące świecom wykonywane są ręcznie metodami takimi jak gwasze, wycinanki i grattage przez polskich artystów. Więc w tym kontekście za każdą świecą stoi rzeczywiście bardzo wiele osób – dzielimy się wiedzą, pomysłami, doświadczeniem. Warto podkreślić, że od pojawienia się pierwszego pomysłu do wypuszczenia świecy na rynek mija przynajmniej kilka miesięcy. Tyle to wszystko trwa, jeśli chce się to robić dobrze.
Zachwycające ilustracje towarzyszące marce tworzą polscy artyści.
Nazwa Twojej marki i jej logo pochodzą od charta (ang. greyhound). Nie jest to przypadkowe – w wielu miejscach wspominasz, że są to Twoje ukochane psy. Czy możesz opowiedzieć jeszcze coś więcej o wyborze nazwy i symbolice logotypu?
Sebastian Flak: Tak, zdecydowanie nie jest to wybór przypadkowy. Charty pojawiły się w moim życiu wiele lat temu. Najpierw, dość niespodziewanie pojawił się Whippet, czyli chart angielski, którego adoptowałem. Nazywał się Bono. Straszny urwis poza mieszkaniem, a co ciekawe, w samym mieszkaniu zachowywał się, jakby go nie było. I uparty jak ja! (śmiech) Po tym jak odszedł Bono przypadkiem trafiłem na filmiki z chartami włoskimi – absolutnie się nimi zafascynowałem! I tak pojawił się najpierw Leo, a później Alamo. Psy zmieniły moje życie diametralnie – kiedyś bardzo dużo pracowałem, a ich pojawienie się wymusiło na mnie spokojniejszy tryb życia. To co jest jednak bardzo ciekawe to fakt, że charty to jedyna rasa, której psy nie mają własnego zapachu! Przyjmują zapach od otoczenia, osób, z którymi przebywają. Chart stal się wiec w naturalny sposób opiekunem mojej marki. Został on jednak w logo wzbogacony o skrzydła gryfa, które symbolizują dzikość, dodałem też herb – w nawiązaniu do europejskiego dziedzictwa kulturowego. Logo narysowała Anna Lubomirska, która na co dzień tworzy wspaniałą biżuterię.
Chart ze skrzydłami gryfa to nieodłączny element komunikacji marki.
Obecnie ręcznie wytwarzasz trzy kolekcje świec, którym towarzyszą bardzo ciekawe historie. Czy możesz opowiedzieć coś więcej o każdej z kolekcji?
Sebastian Flak: Te historie mocno siedzą mi w głowie – są ze mną związane, przywołują wspomnienia – np. dotyczące miejsc, w których byłem.
Zacznijmy od kolekcji FOR WOMEN. Chciałbym, aby w tej kolekcji obecne były zapachy związane z wyjątkowymi kobietami, które wpłynęły na losy świata, były dla niego ważne. Zacząłem od zapachu Miriam w nawiązaniu do Matki Boskiej, ale obecnie tworzę zapach inspirowany Kleopatrą. Ta kolekcja to także mój hołd dla tych wyjątkowych kobiet. Każda z nich o coś w swoim życiu walczyła. Tak jak teraz w Polsce – w tym momencie również w naszym kraju wiele kobiet walczy o swoje prawa. Kto wie, może stworzę też zapach honorujący polskie kobiety, w nawiązaniu do czarnych protestów.
Kolekcja The World to natomiast zbiór zapachów kojarzących mi się z miejscami, w których byłem albo które sobie wyobrażam. Jak już opowiadałem, zależało mi na odtworzeniu zapachu, który kojarzył mi się z moim pobytem w Rzymie, ale miałem ochotę cofnąć się również w bardziej odległą przeszłość. Stąd np. zapach SAFRANUM, który kojarzy mi się ze starożytnością – najbardziej znane freski przedstawiające zbiory szafranu (które swoją drogą stanowią prawdziwe wyzwanie!) znaleziono na Krecie. Jeden z nich, przedstawiający młodego mężczyznę, był bezpośrednią inspiracją do stworzenia świecy.
Wreszcie kolekcja SPIRITUALITY, o której już trochę rozmawialiśmy, jest moim wyobrażeniem na temat raju, początku, pokłonem dla życia, człowieka. Nawiązuje do różnych kultur. W kolekcji można znaleźć np. zapach RUAH, swego rodzaju wariację na temat zapachu Ducha Świętego. Nazwa jest nawiązaniem do hebrajskiego słowa oznaczającego powiew – w Starym Testamencie to właśnie ten termin odnosił się do Ducha Świętego. Ruah to subtelny podmuch wiatru w letni dzień, niosący zapach morza i przynoszący orzeźwienie, ale może być też niszczącą wszystko, co spotka na swojej drodze wichurą. Ruah jest również oddechem, tchnieniem życia, które ożywia ciało. Co ciekawe ten koncept nie jest charakterystyczny tylko dla kultury chrześcijańskiej czy judaizmu – w podobny sposób o tym świętym powiewie myślano na całym starożytnym Wschodzie, między innymi w Egipcie i Babilonie.
Cieszymy się, że o tym wspomniałeś, bo RUAH to jeden z zapachów GREYHOUND CANDLE, którego koncepcja najbardziej nas zainteresowała. A czy ty masz jakąś swoją ulubioną świecę?
Sebastian Flak: Obecnie nie. I mam nadzieje, że nie będę miał. Ten niedosyt pozwala mi na ciągłe tworzenie nowych zapachów. Już teraz mam ich sporo, a zdecydować się ostatecznie na jakiś jest nie lada wyzwaniem.
Na koniec powiedz nam jeszcze jakie największe wyzwania stoją dziś Twoim zdaniem przed autorskimi markami?
Sebastian Flak: Twórcy autorskich marek przeważnie wkładają w każdy produkt całe serce, starają się dopracować go do perfekcji. Myślę, że największym wyzwaniem jest to, by tę pracę docenił klient. Jeśli ludzie to docenią, będę szczęśliwy.
Wiedząc jak wiele serca włożyłeś w swoją markę, nie mamy wątpliwości, że tak będzie! Serdecznie dziękujemy i życzymy zatem wytrwałości w kontynuowaniu tego unikalnego projektu!
Jak pachnie konfesjonał i obecne w nim drewno od dawna wytarte z powodu klęczenia? Jaka woń jest elementem miłosnego języka na jednej z polinezyjskich wysp? Dlaczego do szafranu słabość miał zarówno Aleksander Wielki, jak i Kleopatra? Jaki zapach ma powiew wiatru utożsamiany w starożytnych kulturach z boskim tchnieniem, które ożywia ciało? Odpowiedzi na wszystkie te pytania znajdują się w przepięknych rzemieślniczych świecach marki GREYHOUND CANDLE.
Pokaż więcej wpisów z
Kwiecień 2020